Nie przedrzeźniam nikogo
Kiedy nie daleko Torunia powstał azyl dla świń, pomyślałem o beznadziejności tego przedsięwzięcia. O wcielanej w życie czystej utopii, jakże bezbronnej w konfrontacji z GIGANTEM (światem przemysłu na rzecz masowej konsumpcji). Później policzyłem (z ciekawości) ile mi samemu udało się uchronić istot (przez trzydzieści trzy lata jarskiej diety) i wyszło ok. 20-30 czworonożnych dusz – niewiele. W pewnym sensie sam jestem żywym przykładem takiego samego, utopijnego myślenia, kreatorem wirtualnego azylu.
Wszystko co jesteśmy w stanie zrobić było, jest i jeszcze długo będzie tylko próbą sprawdzenia: Czy i na ile jest to możliwe… Jest działaniem zmierzającym (w perspektywie moich dni życia ) do niespełnienia, bo wciąż jesteśmy w porażającej liczbowo mniejszości. Eksperymentem skazanym na drwiny, których nie odwzajemniam. Staram się traktować wszystkich ludzi z takim samym szacunkiem. Nikogo nie „częstuję” zdjęciami z rzeźni, bo sam nie mogę na nie patrzeć. Nie oskarżam o brak wrażliwości czy sumienia. Mam świadomość, że wszyscy siedzimy w tym głęboko po gardła, jeśli korzystamy z „dobrodziejstw” cywilizacji.
Mięśnie i skóra zwierząt to są pierwsze skojarzenia. Stosunkowo łatwo je zidentyfikować i wyeliminować, ale z każdą myślą świadomość się rozszerza i zagłębia. Produkty mleczne, kosmetyki … wszystko okupione cierpieniem i życiem wielu zwierząt. Gdzie jest granica, poza którą nie przejdę… lekarstwa? Niestety ta myśl nie szuka kompromisów. Kupując karmę dla kotki, z którą mieszkam, decyduję o tym, że jej życie jest cenniejsze niż innych istot, których ciało wykorzystano do spreparowania dla niej zbilansowanej karmy. Niestety nie usypia moich wątpliwości teza, że one i tak już nie żyły, a niekarmiony kot polowałby na „śliczne ptaszki” (…i tak poluje).
Z TEGO PO PROSTU NIE DA SIĘ WYPISAĆ, STANĄĆ Z BOKU I UCZCIWIE POWIEDZIEĆ: „JA MAM CZYSTE RĘCE”…muszę o tym pamiętać.
Nie jestem i nie czuję się etycznie lepszy, a nawet gdyby tak było, to zapewne tym bardziej bym tego nie okazywał. Sam żywiłem się tzw. mięsem przez niemal ćwierć wieku. Później jeszcze trzydzieści lat spożywałem nabiał, co na prawdę wcale tak wiele nie zmienia.
Jeśli ludzie kiedyś odejdą od życia budowanego kosztem zwierząt, to musi się to dokonać wyłącznie w drodze miliardów osobistych decyzji, nie pod wpływem zewnętrznej presji czy agresji. Jedynie wolny, świadomy wybór jest gwarancją trwałości podjętych wyzwań.
Cieszę się z pojedynczej decyzji, każdego człowieka, który powiedział: „beze mnie”. Jednocześnie bez wyrzutu przyglądam się ludziom, którzy nie chcą lub nie mają siły, by z tego się wyrwać: „bo tradycja..”, „bo ja bym nie przeżył..”, „bo mi smakuje..”, „bo przecież po to są zwierzęta…” Kibicuję ich każdej najdrobniejszej wątpliwości i każdemu nawet ulotnemu zawahaniu .. i mam nadzieję, że nigdy nie usłyszą ode mnie żadnego słowa potępienia.