Kula I BADYL

Kula i Badyl idą przez życie tą samą drogą. W razie potrzeby Kula może ponieść Badyla, w drodze rewanżu Badyl może ją tylko podkulać.

Od rana Kula nie mogła sobie znaleźć miejsca. Chodziła nerwowo z kąta w kąt. Cała była podekscytowana perspektywą wieczornego wyjścia na spotkanie w klubie. Kiedyś na spacerze poznała przypadkowo Bertę, panią o podobnych do siebie rozmiarach. Kulę zadziwiła pogodna natura kobiety, która wcale nie ukrywała swojej nadmiernej tuszy, wylewającej się tu i ówdzie spod zwiewnych, półprzezroczystych szat. Nie nosiła czarnych, wyszczuplających ubrań i ciągle zajadała się czekoladowymi batonami. Kula często spinała swój tors przemyślnie ukrywanymi pod odzieżą gorsetami i odmawiała sobie nawet najdrobniejszej przyjemności. Teraz z przygnębieniem wsłuchiwała się w radosne opowiadania Berty o jej regularnych wizytach w zagadkowym nocnym lokalu. Na upojnych, nigdy niekończących się balach, Berta notorycznie bywała gwiazdą wieczoru. Do tańca ustawiały się długie kolejki wielbicieli, pragnących złączyć się z nią w blaskach migających reflektorów. Kula poczuła nagle nieodpartą chęć przełamania towarzyszącego jej od lat kompleksu. Wyobraziła sobie ogromny taneczny parkiet, a na nim siebie, w białej luźnej sukni, wśród przystojnych, zgrabnych kawalerów, wodzących oczami za jej falującymi w powietrzu ruchami. Badyla nie zaprosiła. Nie zamierzała go zabierać tego wieczoru ze sobą. Nigdy zresztą nie traktowała Badyla jak potencjalnego życiowego partnera. Jego cherlawa sylwetka budziła w niej niepokój, zwłaszcza kiedy się przebierał. Często zastanawiała się, jak to możliwe, że z tak zapadniętej klatki piersiowej mogą jeszcze sterczeć żebra. Oboje wynajmowali wspólny pokój, ale poza przyjaźnią i wspólnym budżetem nic ich nie łączyło. Kiedyś, pod wpływem lekkiego rauszu, Kula próbowała coś sobie nawet wyobrazić. Było to po rozmowie z Eweliną, koleżanką z wieloletnim i wielokrotnym małżeńskim stażem. To ona powiedziała jej, że mężem może być tylko osoba, którą umiałaby sobie wyobrazić w łóżkowej scenie. Kula nie umiała. Nie Badyla.
Na nową kreację Kula wydała wszystkie oszczędności, swoje ….i Badyla. Krawiec, najznamienitszy w całym mieście, odwiedzał ją regularnie, dopracowując każdy najdrobniejszy detal stroju do perfekcji. Suknia przyjechała firmowym samochodem i była elegancko zapakowana. Karton zamykało wieko wykonane ze sztywnej, transparentnej folii. Precyzyjnie ułożona w jej wnętrzu suknia prezentowała się z należnym (do wydanej na nią sumy) szykiem. W jej oplotach Kula poczuła się nagle jak księżna wszystkich ludzkich serc. Do utraty równowagi kręciła nią wokół siebie, we wszystkich kierunkach, przed wielkim lustrem w holu.
Nadszedł upragniony wieczór. W oczekiwaniu na taksówkę, Kula z trudem powstrzymywała się od gryzienia starannie wypielęgnowanych paznokci. Biały mercedes zajechał zamaszyście pod jej dom, a ona zbiegła radosna po schodach, wprost w szeroko otwarte drzwi auta. Kierowca, z tajemniczym uśmiechem wąsatej Mona Lisy, zamknął za nią drzwi i po chwili samochód ruszył.
Przed klubem, o nastrojowo brzmiącej nazwie: Casablanca, czekała już na nią Berta. Wspaniale wyglądasz, choć przedstawię Cię moim kawalerom. Starczy ich dla nas obu – uśmiechnęła się porozumiewawczo przyjaciółka, ściskając ją za ramię. Zabytkowe, rzeźbione w romantyczne sceny, wrota klubu znajdował się wysoko ponad poziomem parkingu. Prowadziły do nich szeroko rozwarte schody, na których oślepiały przybysza wymyślne iluminacje. Kula poczuła się wzniośle. Jeżeli jest gdzieś Niebo – pomyślała – to tak właśnie wygląda prowadząca do niego droga. Na górze, u samego wejścia zaczepione były girlandy różnokolorowych balonów. Po przekroczeniu drzwi Kulę uderzył przepych rozbudowanej do granic absurdu dekoracji wnętrza, nastrojowa i senna muzyka oraz tłum spasionych, niezgrabnie wciśniętych w smokingi grubasów. Ujrzawszy Bertę, niemal jednocześnie wykrzyknęli: Jest nasza królowa i zaczęli wymachiwać do niej swoimi wielkimi tłustymi paluchami. Nad orkiestrą usadowioną w głębi balowej sali, unosił się gigantyczny transparent. Na płótnie, w odcieniu ciepłej indyjskiej żółci, widniał kreślony wielką, tłustą czcionką napis: „Doroczny Bal Puszystych”

MAGAZYN ROZRYWKOWY. FAKTY. HUMOR. SATYRA