OŚWIADCZYNY

Historia uczucia Badyla do Kuli przypomina grę w golfa, w której kijek z chorągiewką cierpliwie znosi swoje odosobnienie. Samotny sterczy tak długo, aż w końcu coś się do niego przykula i wpadnie do dołka.

Przymrużywszy lekko powieki, co najmniej z respektu przed masą konkurentów, Badyl zdołał wcisnąć jeszcze rękę pomiędzy ich dwa brzuchate balony. Kiedy poczuł, że trzyma dłoń Kuli pociągnął ją energicznie ku sobie. Kościsty nadgarstek Badyla podziałał na Kulę elektryzująco wyrwał ją jednocześnie z letargu i z fotela. Pojawiła się nagle przed Badylem odpychając obu krągłych konkurentów, którzy z impetem rozsunęli się na boki, jak dwie bile na stole bilardowym uderzone przez trzecią w miejsce ich styku.

Czy mogę Panią prosić do….tańca
Kula spojrzała na Badyla oczami, których nigdy dotąd u niej nie widział….czyżby ujrzała w nim mężczyznę ? Kiedy jednak otworzył zdumione usta, natychmiast poczuł na nich dłoń Kuli, która zdawała się mówić: Nie trzeba…. po prostu tańczmy…
Dobrnęli do środka sali trzymając się za dłonie na wyprostowanych ramionach, wyglądali tak monumentalnie jak słynna onegdaj para z sierpem i młotem. W ogólnym podnieceniu nową sytuacją, Kula nie poczuła nawet z jak ogromnym wysiłkiem musi wspinać się na czubki swoich pantofli, aby łagodzić monstrualną różnicę wzrostu. Kiedy znaleźli się już w miejscu przeznaczenia Badyl wykonał rytualny ukłon. Przypominał przy tym do złudzenia zginany scyzoryk. Zaczęli tańczyć wolnym krokiem, trochę na przekór żwawemu rytmowi muzyki wypełniającej wnętrze Casablanki. Stopniowo jednak ich ruchy nabierały tempa. Kula dziwiła się, jak wiele kroków musi wykonać, aby dotrzymać tempa zamaszystym pociągnięciom Badyla. Przez moment przyszło jej na myśl, że po godzinie takiego tańca schudłaby chyba z dziesięć kilo.
Towarzystwo balowe rozsunęło się na boki i otoczywszy pierścieniem tańczącą parę przyglądało się w osłupieniu jej poczynaniom. Jedni z otwartymi szeroko ustami nie mogli wydobyć słowa inni uśmiechali się kąśliwie i szeptali stojącym obok coś do ucha. Szczególnie intrygujące były momenty, gdy Badyl wypuszczał na długość swojego ramienia Kulę, która kręcąc się wokół własnej osi wracała po chwili w jego bliskość, jak po sznurku…..Widzowie nie mogli oprzeć się wrażeniu, że uczestniczą w gigantycznej parodii zabawy w jo-jo W pewnym momencie, niespodziewanie na Sali zapanowała cisza…to zaintrygowana zjawiskiem członkowie orkiestry porzucili swoje instrumenty i dołączyli do kręgu widzów poszerzając żywy okrąg obserwatorów, zaciśnięty wokół falującej w zapomnieniu pary ..
W niespotykanej jeszcze w tym miejscu i w żadnym innym czasie ciszy, odgłosy obcasów i szelest ubrań tańczących nasuwał obecnym skojarzenia z Flamenco. Oboje na środku kręcili się w takt jakiegoś własnego wewnętrznego rytmu. Przytulili się do siebie i poczęli snuć się wokół wspólnej osi, jakby spętani niewidoczną subtelną nicią…Wreszcie stopy ich przestały się przemieszczać i na sali zapadł totalny bezgłos. Niespodziewanie ktoś z wielkim rozgoryczeniem wypowiedział krótkie cztery słowa: No to po balu… Po chwili krąg gapiów niczym brazylijską, puszystą falą potargała najpierw salwa gromkiego śmiechu a zaraz po niej spontaniczna burza oklasków. Rozbawione towarzystwo zaczęło z wolna przemieszczać się w stronę wieszaków z wierzchnimi okryciami. Nieobecny na swoim posterunku szatniarz, który również dał się skusić własnej ciekawości, przegapił odwrót gości i teraz bezskutecznie starał się przecisnąć przez tarasujący wyjście tłum.
Zbudzeni ze snu tancerze bez pośpiechu uwolnili się z objęć i dopiero wówczas Kula poczuła, że pot pokrywa jej ciało niczym rosa poranną łąkę. Powoli czuła jak jej świadomość na nowo zaczyna ogarniać rzeczywistość.

Badyl, ty nie możesz ze mną łazić, bo mi odstraszasz kawalerów….przez Ciebie nigdy nie znajdę sobie męża… wysączyła przez trzeźwiejące usta Kula. Wycierając chusteczką czoło i dekolt, odwróciła się i poczyniła kilka drobnych kroków w stronę szatni, ujrzawszy jednak zakorkowane wrota zwolniła i odwróciła się w kierunku Badyla. To co wówczas ujrzała wprawiło ją w osłupienie. Tuż przed nią na swoich cienkich, suchych kolanach klęczał Badyl. Trzymał wyciągnięte w jej kierunku ramię. Na jego twarzy, od maślanych oczu aż po drżące wargi, pulsowały głęboko skrywane dotąd uczucia. Wybuchły z tak wielką ekspresją , że w równym stopniu zszokowana była tym zarówno Kula jak i jej niedawny, taneczny partner. Oboje zauważyli, że dzięki pozycji Badyla po raz pierwszy mogą spoglądać sobie prosto w oczy.

MAGAZYN ROZRYWKOWY. FAKTY. HUMOR. SATYRA