POWRÓT DO DOMU

Kiedy Kula i Badyl myślą o sobie w skrócie, to ona zawsze jest „cool” , a on zawsze jest „bad”.

Napięcie rosło i Kula powoli zaczęła sobie zdawać sprawę z rangi nadchodzącej właśnie chwili jej życia. Miłość, którą odkryła w sercu Badyla, była dla niej niespodziewana. Przecież tyle lat żyli tak blisko siebie. Wiedzieli o sobie wszystko. Zastanawiała się jak długo ten cichy i przyjazny współlokator ukrywał swoje uczucie? Czy rosło ono powoli z roku na rok, czy też wystrzeliło znienacka? A może się to tylko im wydaje…może to tylko zabłąkana przelotna chwila zapomnienia. Kiedy minie i oboje zbudzą się z tego zapatrzenia nie będą mogli się ze sobą dalej przyjaźnić. Serce Kuli przeszył nagły lęk…czy umiałaby teraz bez niego żyć….bez Badyla – przyjaciela. Kuli wydawało się, że jej czaszka rozmiękła i wszystkie niespokojne myśli stłoczyły się niespodziewanie w jej głowie nadymając ją od środka do rozmiarów gigantycznego sterowca. Kiedy to się wreszcie wyjaśni? Czy to w ogóle się kiedykolwiek rozplącze?
– Badyl jedziemy do domu, musimy to wszystko na spokojnie przedyskutować …
Propozycja Kuli była nie tylko racjonalna, to była jedyna propozycja.
Badyl jeszcze przez chwile klęczał jak w amoku, on nie wiedział w ogóle czy ma jeszcze czaszkę. Posłusznie wstał i podał jej swoje ramię, jak dziecko wracające z mamą z przedszkola. Na nogawkach jego spodni, w okolicy kolan kołysały się dwa ślady zakurzonej posadzki, przypominające kształtem lizaki czupa-czups.
Kiedy wsiedli do auta i ruszyli z miejsca w kabinie słychać było jedynie, dochodzący gdzieś z tyłu stłumiony odgłos silnika. Zrobiło się bardzo późno, miasto pokrył niepokojący mrok, reflektory busa kreśliły majestatycznie dwa świetliste stożki wyprzedzające ich w drodze do domu. Badyl nie myślał o kierunku, w którym jedzie, prowadził samochód mechanicznie jak młode zombi. Również Kula nie zauważyła, że wybrana przez kierowcę trasa nie jest najbliższą drogą do celu. Zawieszeni gdzieś w swoich niepewnych jutra myślach i oczekiwaniach snuli się w nieznanym kierunku. Wreszcie z zadumy wyrwał ich huk rozrywającej się opony… Badyl automatycznym odruchem szczudlastych kończyn zatrzymał samochód i wysiadł obejrzeć powód hałasu, wokół tylnego koła dygotał totalnie zmasakrowana w strzępy opona. Badyl zauważył, że mimo jej braku samochód wcale się nie przechylił do tyłu. Nacisk ciała Kuli na jego przednią oś równoważył brak opony. Jedyną sensowną myślą jak przyszła mu teraz do głowy była konstatacja, że do wymiany koła nie będzie musiał używać lewarka….
– Mamy kapcia z tyłu, poczekaj zaraz wymienię koło – rzucił Badyl w stronę Kuli wyciągając zapas przez tylna klapę auta. Sięgając po koło chwycił długi stalowy pręt, który znalazł kiedyś na drodze i do tej właśnie chwili sam nie wiedział, po co go ze sobą wozi. Popychając biodrem boczną ścianę busa uniósł go lekko, tylko tyle żeby można było wcisnąć pręt między asfaltowe podłoże i masywny fragment podwozia. Uśmiechnął się do siebie z najprostszego podnośnika, jaki zastosował: składającego się z Kuli i kawałka sprężystej stali. Na wszelki wypadek poprosił pasażerkę, żeby nie wysiadała, ale pogrążona w swoich niespokojnych myślach Kula nie zareagowała. Nie zauważyła nawet jak nieopodal zatrzymał się szary mercedes z czwórką groźnie wyglądających jegomości. Światła ich wozu zgasły i intruzi zanurzeni w ciemnościach śledzili zmagania Badyla z kołem. Kiedy zakończył dokręcanie ostatniej śruby, drzwi mercedesa cichutko jęknęły. Z wozu wyskoczył blisko dwumetrowy, niebotycznie umięśniony drab, oparł się o dach i na chwilę pochylił się nad wystającą z tylnego siedzenia głową:
– Taki wózek może być szefie…zapytał
– Dobra – odparował „Głowa” – wyproś grzecznie ludków i jedź za nami
Dryblas zbliżył się do Badyla. Kiedy stanął przed nim okazało się, że jest nie tylko masywniejszy ale również wyższy. Badyl pobladł….
– Głowa mówi, żeby ludek zostawił kluczyki i zabrał towarzystwo na spacer…– wyszeptał chrapliwym głosem nieznajomy. ”Głowa” nie lubi powtarzać dodał pospiesznie nie czekając na reakcję rozmówcy.
Blada elokwencja Badyla zdusiła jego nieśmiałe pomysły na wyjście z opresji, odwrócił się i skierował swoje kroki w stronę przyjaciółki.
Tymczasem zaniepokojona sytuacją Kula postanowiła włączyć się do akcji. Uchyliła drzwi i rozpoczęła manewr wysiadania, co w przypadku Kuli zwykle jest czynnością zakrojoną na wielka skalę, zarówno w czasie jak i przestrzeni. Tym razem Kula wykonywała wszystkie ruchy nad wymiar sprawnie i energicznie. Auto zakołysało się i zaskrzypiało. Jego poruszenie spowodowało naprężenie stalowego pręta, który nieoczekiwanie wystrzelił z impetem w stronę nieznajomego. Po drodze kawałek stali śmignęło tuż przed nosem Badyla, który nieświadom zagrożenia przecinał tor jego lotu. Badyl przerwał marsz w kierunku wysiadającej z kabiny towarzyszki i odwrócił się w stronę intruzów. Uderzenie pręta musiało być dotkliwe, skoro powaliło olbrzyma niemal natychmiast. Towarzysze osiłka wyskoczyli z samochodu, widząc jednak stan kumpla i postawną postać drugiego pasażera busa, szybko wciągnęli poszkodowanego do swojego mercedesa i z piskiem opon odjechali pospiesznie w nieznanym kierunku. mazac

MAGAZYN ROZRYWKOWY. FAKTY. HUMOR. SATYRA