KSIĘGA EZAWA (opowieść snuta brudnopisem) Tytułem wstępu: Można domniemać, że wśród naszej populacji, zbliżającej się do ośmiu miliardów istnień, większość to ludzie, którzy pokornie proszą i modlą się o upragnione rozstrzygnięcia w ważnych dla nich, wielkich i drobnych życiowych sprawach. Jeśli ich oczekiwania się spełniają, okazują radość i wdzięczność. Niepowodzenie wywołuje w nich rozczarowanie, smutek, czasem irytację... Inni, mniej liczni wciąż bardzo czegoś pragną. Usilnie do tego dążą, angażując całą swoją energią. Dla zrealizowania swoich celów są w gotowi poświęcić wiele, czasem nazbyt wiele... Osiągnięcie zamiarów budzi w nich poczucie sprawczości i pragnienie wciąż większej władzy nad życiem własnym i innych. Porażka wywołuje w nich gniew, agresję, czasem nieuzasadnioną mściwość... Są wreszcie najmniej liczni, którzy niczego nie pragną zawczasu i nawet nie są wdzięczni (ani niewdzięczni) za to, co przynoszą im kolejne dni. Przyglądają się sobie i temu, czego doświadczają, przemierzając krok po kroku własną, niepowtarzalną drogę życia... Niczego, co ich spotyka nie oceniają w kategoriach porażki czy sukcesu.... każdy dzień jest niespodziewanym, nowym doświadczeniem odkrywania siebie i Świata, w którym przyszło nam żyć.
Jestem Naczelnym od urodzenia, wyssałem to z mlekiem mamki Kocham ten Tytuł więc podpisuję nim wszystkie swoje pisanki Pisanie lubię, rymuję przy tem, tak zgrabnie jak ja potrafię Nie zawsze jest to rym doskonały, czasem więc “kulą w płot trafię” Uwielbiam czytać swoje wersety, bo dla mnie są wręcz wspaniałe Chociaż nie wszystko jest w nich bez skazy, ja lubię je, bo napisałem. Inni się krzywią i wybrzydzają, że “dziwne”, i śmiech wybucha… W opinii wielu, wszystkie pasują jak kwiat do mojego kożucha Głaszczę swój kożuch, bo to okrycie przed wszą krytyką mnie chroni Piszę bo czuję, że mam ochotę, i nigdy mi nikt nie zabroni. Mogę bez obaw, siedząc przy oknie, tekst swój utrwalać bezczelny. Piszę bo jestem, jestem więc piszę, i podpisuję: Naczelny.